Wiersz zaplątany zimą w letni...
Gdy już na dobre zatrzesz ślady
spaceru Jednaczewską Groblą,
kiedy to deszcz nas letni całkiem
zaskoczył i solidnie omżył...
Kiedy wymażesz już z kretesem
drobną osóbkę, którą chciałeś
od tego deszczu móc osłonić -
jak parasolem - własnym ciałem...
Kiedy już pamięć moja zechce
łaskawie zatrzeć tamte ślady,
ławeczka tylko na Bulwarach
zapłonie w słońcu bez żenady,
że wszystko co się zdało piękne,
potem jak liść w brudnej kałuży,
który w scenerii tego deszczu
jak płochy młokos się zadurzył,
aby po czasie się utopić.
I przepaść. A gdy wyschnie woda,
pomyśleć smutno, że co piękne,
bywa złudzeniem. Tylko szkoda
tych wszystkich wierzeń w granie tęczy,
w jej niezniszczalność, w obietnice,
że takie siedmiokolorowe
może być liścia w deszczu życie.
Ławeczka kiedyś też pozbiera
kolejne strugi letnich deszczy.
Wtedy rozbiorą i wyrzucą
wspomnienia, których nikt już nie chce..
Komentarze (23)
Bardzo ładny wiersz, ale pogrzebałabym jeszcze w
czwartej strofie...
Szczególnie przy tym wersie
"potem jak liść w brudnej kałuży,"
potem jak listek na kałuży
albo jeszcze inaczej, bo dalej jest znów / jak
Pozdrawiam, grusz/Elu :)
Z twojego wiersz wyziera melancholia i łapie mnie za
gardło. Popłynąłem jak ten liść. Pięknie.
Lirycznie i bardzo pięknie. Pozdrawiam:-)
poruszające smutne słowa pozdrawiam
Smutny ale piękny. Serdecznie pozdrawiam
Poruszający, piękny i smutny wiersz. Pozdrawiam ciepło
:)
http://www.publicdomainpictures.net/view-image.php?ima
ge=23189&picture=zielony-lisc-w-deszczu&jazyk=PL
a to ilustracja do tego wierszydła. :) Pozdrawiam,
Stello :)
Grusz-Elka, u Ciebie nawet sie nie ma do czego
przyczepic:))Z przyjemnoscia poczytalam Twoj wiersz z
samego rana.Pieknie:)
Milego:)