WIERZCHOWIEC PUSZYSTEJ PANI
Dla wszystkich puszystych z prośbą o wyrozumiałość dla partnera.........
Puszysta pani chciała spaść z tuszy ,
więc używała różnych sposobów.
Biegała z mężem po leśnej głuszy,
aby choć trochę zrzucić zasobów .
Mąż chuderlawy cienka istota,
nosił na plecach swoją kompankę .
Ledwie wisiała na nim kapota
ale wspierał swoją wybrankę,
I tak biegali w tej leśnej głuszy
a forsowała się biedna dama.
Potem nie mogła udźwignąć tuszy,
znów swego męża tak dosiadała.
Ledwie wierzchowiec powłóczył nogą
ale wybrankę nosił na grzbiecie.
Jak się buntował dostał ostrogą
i tchu już brakło biednej chabecie .
Spytałem jego mój ty sąsiedzie,
ile na wadze żona zgubiła.
Powiem tak szczerze przy wielkiej
biedzie,
chyba kilogram nawet przytyła .
Więc nie dawajmy żonie powodu,
by czuła wagę na swojej tuszy.
Dla łyżki dziegciu w beczułce miodu,
poddać się takiej wielkiej katuszy.
Komentarze (4)
;-) biedny mąż tęgiej damy ;-) fajna satyra :-)
super wierszyk...coś w tym jest...
Fajnie bo z humorkiem..biedny mąż...
od tego biegania mąż schudł, a nie dama...fajnie