Wrak mojego okrętu
Chcąc wykrwawić zdeformowane ręce
przytuliłeś syna ostatni raz
pozwoliłeś splugawić niewinne serce
by kolejnym życiem przywrócić czas
Trud istnienia w bezkresnych kanionach
pokuty
uciekłeś chowając się przed niczyim
czasem
chcę trwać choć zostałem otruty
obietnicą i wiarą że będziemy razem...
Pozostał jedynie wrak mojego okrętu
przeciekający powolnymi kroplami ciszy
popadając w ostatnie stadium obłędu
straciłem nadzieję że kiedykolwiek mnie
usłyszy
Zobaczyłem niebo pokryte ogniem
wysuszoną wodę która krzyczała
wiarę nigdy nie będącą bogiem
na końcu duszę która nie istniała
Komentarze (4)
Moim zdaniem człowiek sam wrakiem się staje w pewnych
uwarunkowaniach i on sam winien dokonać podniesienia
się z każdego upadku. I tegoż życzę peelowi.
Tak to jest z obietnicami, nie zawsze mogą być
spełnione...smutny wiersz, skłania do refleksji...
pozdrawiam :)
Ludzie są różni.
Dobrzy, źli. I bywa też tak, że człowiek jest tak
zraniony, że długo potem musi się zbierać.
Podoba mi się.
czas stracony nigdy nie wróci ...skaza zawsze zostanie
na sercu ... grzech zawsze będzie grzechem ...