Wschód i zachód pewnego dnia
Ws szedł nowy dzień
Słońce zaczynało widnieć na horyzoncie
Podniosła powieki
Jej zaszklone oczy
Od bólu dna poprzedniego
Patrzyły bezwiednie
Nie chciała już wierzyć
Nadzieja odpływała z jej łzami
Po cóż zmagać się tak
Bez żywota będzie łatwiej trwać
Cichy trzask
Tafla lustra runęła
Z nią istnienia znak
I miała już przyjaciela
Który pomoże jej dostać się do
Odkupiciela
Kropelki krwi kapały z jej alabastrowych
dłoni
Z nimi odeszła ostatnia beznadziejna łza
Płynąca z oczu zastygłych już na wieki
I tak minął kolejny dzień
I zaszło nie tylko słońce
Komentarze (5)
Wciągnęło mnie czytanie Twoich wierszy, potrafisz
nimi zatrzymać czytelnika na dłużej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wiersz jak opowiadanie kiedy się go czyta....Emocje i
uczucia biją w każdym wersie...+++++
Bardzo pięknie napisany wiersz,miło było znów tu
zajżeć.
no cóż kluseczko , wiersz niezły ale lepiej chyba
pisać o czymś przyjemnym w Tobie raczej więcej blasków
niż cieni a do tego łyk szampana ;) i więcej Ciebie
wtedy niż mniej ;)
Głeboki wiersz.... świetnie sie go czyta, pozdrawiam