Wszyscy
Dla moich "kochanych" rodziców...
Śmieją się do
słońca,
śmieją się do
świata,
śmieją się do
siebie...
A ich śmiech
jak dźwięki Mendhelsona
brzmią swym urokiem
głęboko w was.
Malują pejzaże,
lecące wysoko
ptaki,
błękit wysokiego
nieba,
bijące serce
zmarłego człowieka...
A ich obrazy
są piękne.
Mówią dużo,
cichym, smętnym,
niesionym na wietrze
głosem...
A ich głos,
aż prosi
by słuchać.
Żyją dla siebie,
za szybko,
za głośno...
Uparcie szukając
krwi
odtrąconych przez
marzenia,
by ugasić
pragnienie sukcesu.
A ich życie
i tak ma znaczenie...
Lepsi,
piękniejsi,
rozsądniejsi...
A za oknem
deszcz...
I ja...
Dziękuję WAM za zycie... ale czemu za takie................:(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.