Wszystko Ci Panie cierpieniem...
Uderzył się starzec
w badyla nieczułe
Uderzył raz jeszcze
Nie drgnęły w ogóle!
Chwyciwszy białą głowę
Spojrzał tam gdzie Bóg siedzi
Jednak On widać tylko siedział
Nie patrząc ku gawiedzi.
Opadły wtem powieki,
Cięższe niźli most ze stali
Kroczy wyobraźnia,
wspomnieniami wali.
Zapłakał tedy stary,
Łzami jak on staremi
Bo zobaczył matkę,
co też stoi w sieni.
Podbiegł malec do niej!
Widzi stary oto,
a ona go ściska,
a tuli z ochotą!
Później widział łąki,
dywan zielenią utkany
Ogród, dom własny i kasztan
kolorem obsypany
Pod którego ciałem
siadał czasem za młodu
Zimą przed wiatrem się chroniąc,
latem łaknąc chłodu.
W końcu przyszła wojna...
Dzień, okrutny i srogi!
Larum! Wybuch! Snop światła...
Obumarły nogi!
Ileż łez wchłonęły
Nie pamiętał stary
Szczęścia przytłumione,
narodzone z wiary.
Wzniósł ponownie oczy,
by w siebie się nie chować
Głos drżący wypłynął
Boże wszechmogący prowadź!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.