(...)Wtedy spadła pierwsza łza(...)
Wtedy spadła pierwsza łza i rozkwitła
Ziemia popatrzyła zdumiona,
Popatrzyła oczami drzew i kwiatów
Wprost na Ciebie,
Cały ten czas drżałem
Niepewny losu
Któremu winieniem jednakowoż
Posłuszeństwo i bunt.
Rubiny z gwiazd odległych,
O dziwnych nieprzystępnych nazwach
( Syriusz, Wega, Kastor I Polluks ),
Pod Twoje nogi spadły,
Komety pierwszej i ostatniej miłości,
Las rąk, na każdym palcu,
Klejnot bezcennej goryczy,
Za tym co było,
Za tym co odrzucone.
Wtedy spośród całego wszechświata
Uczuć i emocji,
Wyłoniło się na pierwszej fali
Na spienionym grzbiecie półksiężyca
Zrozumienie.
Ze zwierzęcej ciemności
Strojącej się w sukna powabności,
Spoglądałem na Ciebie,
Będąc Ci przyjacielem i kochankiem
jednocześnie,
Jedno moje życie i wszystkie zarazem,
Jedną moją uciechę i rozkosz,
Jeden sen o miastach bez nazw,
O ulicach tylko dla nas stworzonych,
Jedno serce i czarny blask,
Kruków co z mojej ręki,
Wyjadają radość i marzenia.
Wtedy spadła pierwsza łza i rozkwitła
Ziemia popatrzyła zdumiona,
Pokryłem się rumieńcem wstydu,
Zapalając się pochodnią
Auto – pogardy.
Ach, Móc nic nie mówić.
Zetrzeć z ust swoich dźwięki bezładu,
Móc jedynie śmiech na Twoje
Anielskie lico sprowadzać.
Komentarze (1)
ładny, urzekający nawet, tylko za długi i w połowie
zdążyłam zapomnieć o co chodzi.