Wzgórza zielone
białe sukienki na zielonym tle
kiedy słońce jest w pełni
nieruchomy pył przeoranych stoków
po których błękit spływa ku źródłom
i oczy szeroko otwarte przemijaniem
jak gniazda pełne niespokojnej pustki
tak trwasz w codzienności
czas odmierzany boską precyzją
wiotczeje w ramionach pytań o jutro
jak gdyby dzisiaj dawno umarło
wyjdź za próg zmartwień
gdzieś tam na wzgórzach zielonych
owoce pełne spadają z kołysek drzew
toczą swe miękkie ciała
pod nogi depczące miałkość przekwitłych
traw
wgniataj ich ciemne jądra w ziemię
one wskrzeszą w twoich oczach
tęsknotę za wysokościami
wypełnią pustkę gniazd
kolejnym krokiem ku słońcu
-------------------------------------------
---
Komentarze (17)
Pieknolicy wiersz, wciaga i zachwyca, pozdrawiam.
Czytam kolejny raz i jestem
pod wrażeniem klimatu i metafor
Twojego/moim zdaniem/ b.dobrego
wiersza. "gdzieś tam na wzgórzach
zielonych"
Już sam wers wprowadza mnie
w zaczarowany świat; gdzie "błękit
spływa ku źródłom."
Miłego dnia.