Za drzwiami.... v. 2
Wchodzę.
Siadam tyłem do drzwi.
Świeże powietrze omiata zaułki.
Patrzę w lustro ukradkiem
Może ktoś wejdzie.
Zamykam myśli
Na cztery spusty.
Zamknięte – otwarte .
Ogień gra w czerwone.
Firana pod sufitem pląsa.
Może ktoś zapuka.
Wstaję.
Nikt nie zatrzyma.
Wychodzę.
Pomyliłem pokoje.
Oddycham.
autor
Maciej40
Dodano: 2008-02-25 11:22:32
Ten wiersz przeczytano 415 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (1)
Nauczyłam się jednego : nigdy nie liczyć na kogoś.
Licz na siebie, to dobry sposób...też się oddycha, ale
inaczej. Podoba mi sie ten wiersz.