Za rękę
Ujął ją delikatnie za rękę,
I spojrzał w te błękitne oczy.
I tak oto rozpoczyna swą mękę
Ten, którego zauroczy.
Serce się aż wyrywa,
Ciało drży z podniecenia,
Wtem ona do biegu się zrywa,
Niby tak od niechcenia.
Błądzi w leśnej gęstwinie,
Odgarnia suche konary.
Zatrzymuje się tuż przy ruinie,
I widzi tu jakieś mary…
Piękna niewiasta i młody mężczyzna,
W pocałunku złączeni.
On jej zaraz miłość wyzna,
I będą razem połączeni.
Otrząsa się wtedy kobieta;
To nie jest urojenie.
Nadjeżdża w gęstwinę kareta,
Wysiada z niej mąż jak marzenie.
Muska ją lekko po twarzy,
Ona już nie umyka.
Oto czym ją serce darzy:
Odrobiną ciepłego promyka.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.