Za życia
Wołałem za nią doniośle,
Wzywałem co ranek i wieczór,
Błagałem, by zlikwidowała cierpienie...
Wyzwałem na pojedynek,
Który zwyciężyć by miała,
Lecz ona znaku nie dała!
Może się bała...
Prosiłem z całych sił,by pojawiła się,
Nosiłem z zamiarem wyjścia naprzeciw
jej,
Pragnąłem ją bardziej spotkać niż
miłość,
By miejsce życia zmieniło...
Głucha była czy niełaskawa,
Naiwnym ja albo snem jawa,
Bo nie nadeszła...
Pani niespieszna...
Szczyt melancholii czy desperacji...?
autor
Pita
Dodano: 2005-06-05 23:39:22
Ten wiersz przeczytano 450 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.