Zagubienie
Co ja tu robię?
Kim jestem?
Kto powie?
Myśli mi takie chodzą po głowie...
Chciałabym odejść, lub być tak jak rzeka
która potrafi tak szybko uciekać...
Samotnie leżąc na wielkim pustkowiu...
chorymi myślami
zaszkadzam swemu zdrowiu
Wysysają moje siły jak komar krew
Puszczają zbite w sercu jak stary szew
I wciąż zastanawiam się po co ja
istnieję?
Nie chcę słabnąć lecz chyba marnieję..
Jaki jest mój los który wyda cios?
Co jeszcze na tym świecie muszę zrobić?
Co dobre a co gorsze?
Czym swą duszę zdobić?
Za szybko dorastam
Zbyt prędko się wzniosłam
Ponad coś czego teraz nie mogę ogarnąć
To wszystko to nonsens
To wszystko to marność
Przepraszam że piszę jak oschły
pesymista
Wiem- przez to moja wola nie staje się
przejrzysta
Lecz wciąż się zastanawiam
nad całym tym życiem
Co mnie nakłania
by żyć jak myśliciel?
Wciąż poszukując pewnego gniazda...
Co serce i mą duszę nadmiernie przerasta
Odejdź zakłamaniu
i wszystko co mnie trapi
Niechaj moja moc- stopi to jak wosk
Popłaczę jeszcze chwilę
zanużę się w łez beczce
Położę kres tej ciągłej ucieczce
By rozbić mur co stawia mi przeszkodę
A z nieporozumieniem zawrzeć ugodę...
Spytam jeszcze raz na koniec...
Kim ja jestem??
Nie chcę by mój uśmiech
był żelaznym gestem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.