Zaklęty wśród ulic szarości
Zaklęty wśród ulic szarości,zaklęty wśród
zgiełku przemijania,
trwam w niepewnosci,czy zdążę wsiąść do
upragnionego rydwanu?
Czy spojrzy w mą stronę,ta co chciałaby me
pragnienia ze swymi zaślubić?
Czy odnajdzie mnie,może ja ją odnajdę?Czy
nie wydostanę się już z głuchej trwania
próżni?
Podjąłem walkę,moim orężem wiara i nadzieja
w nieba sens,
już i jeszcze wierzę,że miłość zechce do
kolacji zaprosic mnie.
A potem sen wieczny w jawie uchwycony,z
Tobą kroczył będę po wsze czasy,
tylko czy to się stanie,czy tylko łudzę
się,potem w rzeczywistość spadnę?
Tak chcę żyć,lecz czas nie zatrzymuje się
na herbatę,
nie słyszy wołań o pomoc,idzie swoim
rytmem,jest przecież przemijaniem.
A ja boję się,że porwie mnie zbyt
szybko,zbyt szybko ból powróci,
że nie zdarzy się,że to tylko krzyk
ułudy.
Gdzie jesteś Aniele?Gdzie mam sypnąć
miłości przynętą?
Abyś uratowała mnie od marzeń,a przyodziała
w rzeczywistego spełnienia
szatę,wyprostowała drogę krętą?
Chcę kochać Cię,spokojnie przytulić się do
ciepła Twego,
wybaw mnie z szarości ulic,bądż mą
królewną.
Niech każdy obłok będzie
rumieńcem,obserwując nasze pola
namiętności,
niech zapłonie księżyc,po cichu szepcąć o
nas z nocą.
Niech herbata z cytryną poczeka,aż się
nacieszymy zapachem rozkoszy,
niech obiad wystygnie,niech pukają i nikt
im nie otworzy.
Wyjdżmy na ulice,ludziom opowiedzmy,jacy
zakochani,
bądżmy przy sobie,juz nie czekajmy.
Szarość ulic przypomina że czas oblepić
asfalt smutnym krokiem,
idę w życie.Może dziś skrzyżujemy
niewinnosć spragnionych spojrzeń.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.