Zaraza
W moim małym miasteczku
nad trzema rzekami,
codziennie ludzie się spieszyli,
do pracy, szkoły czy do sklepu,
każdy, każdego witał uśmiechem
I o zdrowie pytał.
Gdy nastały ciężkie czasy,
przeszedł szmer zdumienia,
nikt nie wiedział co to covid,
nikt nie widział cierpienia.
Powoli niezauważalnie umierali,
odchodzili jak chmury na niebie,
znikali z naszego życia.
Nikogo to nie obchodziło,
byli tacy co się śmiali,
nosa i ust nie zasłaniali,
przecież nikt covida nie widział.
Powoli miasteczko pustoszało,
wkrótce zaczęło zarastać chwastami.
Ludzi było już mało a ci co zostali,
Swoich sąsiadów grzebali.
Wkrótce musieli przyjeżdżać
Z drugiego miasteczka,
aż wszystkich pochowali.
A gdy w niebie się spotkali,
do dalej nie rozumieli,
że covid ich dopadł
i dlatego usnęli.
Komentarze (1)
ponura wizja.