zastrzyk
Dałeś mi zastrzyk,
miało nie boleć,
zaufałam Ci, bo mówiłeś, że to dla mojego
dobra,
wstrzyknąłeś mi dziwną substancję,
trzymałeś igłę we mnie i nie chciałeś jej
wyjąć,
błagałam, potem krzyczałam,
a Ty głuchy na moje wołania wbijałeś ją
jeszcze głębiej,
w końcu przestałam cokolwiek czuć,
uodporniona jak na antybiotyk, który zbyt
długo się podaje,
poddałam się działaniu tego środka,
wiedziałam, że wypełni mnie całą,
zaleje goryczą i potwornym bólem...
Teraz wiem czemu tak bolało,
przez ten długi czas wstrzykiwałeś do
mojego ciała zdradę,
jad który zaatakował mnie całą,
myślałeś, że nie będę miała siły by
walczyć,
teraz wiesz jak bardzo się myliłeś,
znalazłam antidotum na Twój zastrzyk,
przyszedł ON i wyciągnął ze mnie tą igłę,
która wrosła w moje ciało,
opatrzył ranę i zaopiekował się mną,
a Ty przecierasz oczy ze zdziwienia i nie
możesz uwierzyć, że teraz z Twojego ciała
wystaje igła,
pokazałeś jej jak to się robi,
a ona to wykorzystała,
musisz poczekać tak jak ja,
może ktoś znajdzie dla Ciebie w końcu
antidotum...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.