***(zawsze spóźniona na czole...
zawsze spóźniona na czole zmarszczona
nigdy zbędnego niepośpiechu uśmiechu
w biegu ubiera buty stopy nogi twarz
duża wskazówka zegarka czas to pieniądz
chleba powszedniego pan nasz amen
i jeszcze ten zdarty wytarty
narysowany uśmiech nienaturalny
kursowo otwarty jawnie jowialny
wyćwiczony asertywnie wykrzywiony
wśród sprzeciwu archaicznie anarchicznych
policzków
najbardziej cierpiące
na pewien rodzaj przewlekłego
zmęczenia są cholerne nerwy
permanentnie zniszczone kofeiną
bez optymizmu humanizmu romantyzmu
tylko te
ach ten wiatr ach alergia ach pogoda
oczy czy
para starych idealnie dobranych
hipokrytów
udających głośno się śmiejących
płaczliwie mało przekonujących w swej
racjonalnej suchości
na wysokości twarzy zadania i z racji
stanu
i te dłonie może niegdyś czyste
białe piękne dłonie palce
palce na zapałce
palce zamarzalce
likwidujące stres
powodujące kaszel
śmierdzące tytoniem i wyrzutami sumienia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.