Zbawiennym deszczem
Gdybym była zbawiennym deszczem,
Co słodkim chłodem emanuje,
Owionęłabym ziemię błogim dreszczem,
Szaleńczą muzyką świadomości rozkoszuję.
Gdybym była zbawiennym deszczem,
Co wraz z wiatrem melancholijnie
lamentuje,
Objęłabym świat bezkresnym gąszczem,
Spoglądałabym jak swe gorzkie łzy
wypłakuje.
Przybyłabym do Ciebie pewnej zimnej
nocy,
Tonąc w czerni i szarości,
Stałabyś samotnie; bez jakiejkolwiek
pomocy,
Przedstawiając obraz nicości.
Pragnęłabym pocieszyć Twoje
przygnębienie,
Swoją muzykę zagrać Ci,
Zaś Ty odsyłałabyś mnie w zapomnienie.
Nieprzekraczalną granicę wytyczyłabyś
mi.
Zawodząc, posyłałabym do Ciebie pieśni,
Duszy okrutne katusze,
Pokazuję Ci świat przykrej baśni.
- nie, Ciebie już nie poruszę.
Odchodzę do wiatru,
Do jego niewidzialnych ramion,
Jego ujmującego taktu,
I zatarcia bolesnych znamion.
Komentarze (2)
Podoba mi się, ma to coś. :)
miły wiersz fajnie napisany....pełen miłości