zdrętwiałe dłonie
znów mroźno. wyrwałam beznadziejną
kartkę z kalendarza. zgniotłam.
nie patrząc na datę i tak każdego dnia
ciśnienie wiotczeje.
dzień jak co dzień nasiąknięty eterem.
wtorek, środa, czy - nie ma żadnej różnicy.
pomarszczone ciało nie nadąża za umysłem
a bolesne zapiski już dawno wbiły się w
podłogę
i niczym zardzewiałe gwoździe kaleczą
stopy.
Komentarze (23)
nawet nie będę się domyślał.
:):):)
Na starość czas zaczyna ranić i z każdym dniem rani
coraz bardziej dotkliwie...
och, jak to boli... ale wiersz doskonały
dziękuję miłego dnia życzę :)
Smutne życiowe refleksje.
Pozdrawiam.
...mój przedmówca napomknął, że często to ciało
starzeje się szybciej niż umysł...ja myślę, że jednak
częściej w dzisiejszym świecie jest odwrotnie...przez
okrutne fakty, już małe dzieci są jak starcy ze swoją
psychiką...
dobrze ujęty temat; daję +
miłego Ewo:))
starość (bo tak rozumiem) jest gorzka i słaba.
Myślę, że w dwojaki sposób można ten wiersz odczytać.
Widzę tutaj zarówno codzienne obumieranie ciała dosyć
obrazowo tutaj przedstawione (drętwienie kończyn,
wiotczenie, zapach eteru), ale z drugiej strony też i
duszy (w umyśle bolesne zapiski raniące jak gwoździe).
Gorzka refleksja na końcu nie napawa optymizmem. Otóż
często jest tak, że to jednak ciało starzeje szybciej
niż nasz umysł...w duchu czujemy się młodzi a tu
odrętwienie obezwładnia naszą fizyczność...