Zimna poręcz od schodów.
Biegnę po stromych schodach.
Do góry.
W pośpiechu wciąż wyżej.
Wyczuwam Twoją obecność.
Tam na górze.
Choć rozum mówi idź niżej.
Z łańcucha jak pies się urwałam.
I gnam do swojego pana.
Przez ciemność.
Tchu brak z każdą chwilą.
Ale co tam, ja Cię pragnę.
To nigdy mi się nie śniło.
Już prawie jestem.
Szukam Ciebie po ścianach.
Daj mi znać jakimś gestem.
O już czuję Twe dłonie !
Takie miłe i ciepłe.
Złap i prowadź mnie za rękę !
Moje serce w miłości tonie,
Marzyłam tyle o Tobie.
Od zachodu słońca do wschodu.
Chwileczkę.
To nie Twoje dłonie.
Tylko zimna poręcz od schodów.
Komentarze (1)
ładny i bardzo pomysłowy wiersz :)) odzwierciedla on w
dużym procencie miłość, bo podobnie jak i w wierszu
dążymy do niej, staramy się idziemy w gorę na wyższy
szczebel, by osiągnąć apogeum, a tu niespodzianka. Nie
to co planowaliśmy życie nas zaskakuje. Jeszcze raz
brawo za pomysłowość, której na pewno nie brakuje :))
Serdecznie pozdrawiam i czekam na coś o gangsterce ;)