Zimowy wieczór
Pan Stanisław, emeryt bogaty.
ZUS mu dał tysiąc dwieście na rękę.
Siedział w nowym fotelu (na raty)
Mrucząc swoją codzienną piosenkę.
Telewizor przed nim, z boku żona,
Na kolanach wyliniała kotka.
Ciepły koc na zmęczonych ramionach
I za zwrotką płynie nowa zwrotka
Popatrz Zosiu co robi ta zgraja
Jak se sprytnie łatają te dziury.
Ja bym wszystkich powiesił… na drzewie
Za ten budżet i emerytury.
Niech mnie zawał dopadnie o świcie,
Słuchaj Zocha co ten mały klepie,
Ż e jak oni będą przy korycie,
To nam wszystkim będzie tylko lepiej.
I po każdym kliknięciu pilota
Pan Stanisław wylewa swe żale.
Ten to nieuk, ten leń, ten idiota.
I tak dalej, tak dalej, tak dalej.
Na to żona wstała i spokojnie
Tymi słowy do niego zagada.
„I patrz Stachu, tyle lat po wojnie,
a śnieg pada, i pada, i
pada”.
Komentarze (17)
super satyra .....z ironią o naszych czasach nie
dziwię się Stachowi to takie prawdziwe :-)))
pozdrawiam
Wspaniale, melodyjnie, zabawnie. Jestem pod wrazeniem.
Bardzo, bardzo udany wiersz:)