***złote bramy Edenu***
cyrklem z igłą
nasączoną naiwnością
wyrysuję parabolę
karygodnej bezczelności
ołówkiem z wkładem
ze szczątków realnych uczuć
przy użyciu ekierki zapomnienia
naszkicuję wierzchołek powierzchowności
nożem kuchennym
ze śladami wczorajszego kłamsta
wytnę na skórce od chleba
chwiejne zarysy krainy wiecznej wiosny
lawinami słów niewinnych
zasypie krater nieporządności
i ze łzami cierpiętnika
będę oglądała odrealniony świat
przez dziurkę od klucza
w złotych bramach Edenu
przez ciebie zamknęli mi przed nosem bramę spokoju...
Komentarze (1)
myślałam, że potraktujesz cały wiersz
"matematycznie":) na szczęście nie i jest OK:)