Zmarłem, patrząc na...
Gdy ryknęliście śmiechem, moje życie się
zawaliło.
Stało się to tak szybko, ze nawet nie
zdążyłem się przestraszyć.
Straciłem oddech.
Raptem całe ciało odmówiło mi
posłuszeństwa- usta, mózg, płuca.
W ciągu sekundy przestało funkcjonować.
Nie westchnąłem, nie jęknąłem ani nawet się
nie zakrztusiłem; drżącą ręka nie wysunęła
się po pomoc.
Skończyłem się.
Życie opuściło mnie na moment przedtem, nim
pomyślałem sobie, że umieram.
Zmarłem, patrząc na roześmianych ludzi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.