Żona I
Żona Osłona I
czarne niebo
nawet wtedy gdy
zamykam oczy
wytężając wzrok
dostrzegam gwiazdy
są piękne
rankiem
wrócę do domu
i wzejdzie Słońce
lata temu
zamieszkałem na planecie
krążącej wokół niego
z nastaniem dnia
jego blask
przyćmi gwiazdy
i znikną
dla moich oczu
życiodajne Słońce
trzyma grawitacją
nie do końca je rozumiem
nie do końca je poznałem
jednak półświadomie
przysporzyliśmy światu
dwojga ludzi
teraz jest w cyklu
wewnętrznych kłótni
miota się
od wściekłości
po kajanie
a ja życzliwie
akceptuję jego naturę
dzisiaj
chciałem z nim rozmawiać
siadłem na pustyni
wpatrzony w jego tarczę
nie otrzymałem odpowiedzi
spaliło mnie
poparzony zasnąłem
w wewnętrznej jaskini
przyszło w snach
jako dumna
naga kobieta
o wydatnych kształtach
błyszczących oczach
powiedziała:
nie pytaj mnie
o mój cel w żuciu
samorealizację
o to co mnie zajmuje
bo wyzwolisz moją wściekłość
niech filozofia
nie dominuje dnia
bo odwrócę się
od Ciebie
pozostaw ją nocy
ofiaruj mi czas za dnia
i swoją uwagę
przeczytała myśli
nie opowiadaj mi
o innych gwiazdach
do czasu mojej przemiany
gdy się zbudzisz żyj
pełnią życia i siebie
dbaj o nasze dzieci
wiem że mnie kochasz
kocham Cię człowieku
to nie był sen
Pięknie dziękuję za ewentualne komentarze, niestety nie będę się mógł w najbliższym czasie zrewanżować. Pozdrawiam cieplutko
Komentarze (2)
Piszesz . że żona pretensjonalna ... hmmm :)
piszesz ciekawie to nie jest zwykły wiersz ...jest w
nim wiele emocji ...pozdrawiam :)