Zostaje tylko śmierć
Samoczynnie, nieświadomie wegetuję
Wokół widzę tylko szarość, krew,
milczenie
Jestem tym wszystkim
Topię się w ich cieniu, w osamotnieniu
Jestem tego wszystkiego, marnym odbiciem
Nie znam już słów szczęścia i radości
Zabiłam je dawno wraz z Tobą
Wbijam słowa jak nóż
Czy zrobiłam coś nie tak?!
To, że obsesyjnie Cię kochałam-kocham
tak
To, że chciałam wszystko Ci dać
Było moim największym grzechem
Popełniałam go codziennie i popełniam nadal
Widzę jak patrzycie, wiem co mówicie
Skreślając mnie, skreślacie całe to
życie
Nie podobna do niczego moja postać
Już bez duszy powoli się kruszy
Błądzę miedzy wszystkim co przypomina mi tą
chorą miłość
Coraz bliżej mojej skóry
A ja coraz bliżej Boga
Zaciskam pięść, bo chcę z podniesioną
głową
Powiedzieć jak smakuje moja krew
Wiem, że nikt nie jest wart mojego życia
Ale kto mi to powie, nie słucham nikogo
Odtrącam wszystko i wszystkich
A przyjmuję tylko swój bunt
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.