życie z kamienia
ach, wietrze, ukołysz
myśli zmęczone dniem
i słońcem pustynnym
sens tej wędrówki
całkowicie
wyrwał się z kontekstu
zgubiwszy drogę szukam
po omacku
dotykam ścian myśli
wbijam gwoździe zwątpienia
snuję nić wiary
zawieszam obrazy
na spróchniałych fundamentach
zgaszonych oczu
ściskam w dłoni
niewypowiedziane słowa
przyklejam na twarz
groteskowy uśmiech
i choć grymas bólu
przebija duszę
trwam jak zimny
nieczuły posąg
setną już epokę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.