16.07.2006.
kazdego poranka budze sie z nadzieja
starannie skladam posciel
parze herbate i szykuje sniadanie dla
dwojga
zasiadam przy nim i zastanawiam sie czy
wrocisz zanim zdazy wystygnac herbata
zadzwonil bym ze czekam ale nie chce
przeszkadzac
pewnie znow jestes zapracowana
sprzatam po sniadaniu i ide do ogrodu
woda w naszym strumyku wesolo plynie
i slonce jak gdyby jasniejsze niz zwykle
az kwiaty z goraca bledna
przycinam trawe i podlewam by byla wiecznie
zielona
mowilas ze to kolor nadziei
nie gotuje obiadu bo mowilas ze kiedy
wrocisz przywieziesz cos z miasta
mam wiec wiecej czasu by zajac sie ogrodem
...
przychodzi wieczor a Ciebie jeszcze nie
ma
jak ciezko musisz pracowac
slonce juz zaszlo a niebo jasne jest od
gwiazd
polnoc wybila a Ciebie nadal nie ma
pojde spac bo jak wrocisz znow sie na mnie
zgniewasz ....
nastal kolejny dzien...
koloejne slonce ...
kolejna nadzieja ....
i wciaz czekam .....
AVE... wciaz na Ciebie czekam ....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.