Akademik
"AKADEMIK"
400 młodych, wesolutkich kwiatów,
Część roztańczona, inni smutni znowu.
Dopiero kwitna, smakują słodyczy życia.
Próbują co to miłość, a co kac z
przepicia.
Ciągle słychać śpiewy, ciągle gra
muzyka,
każda łezka z oczu, bardzo prędko znika.
Nawet smak porażki, czy niepowodzenia,
W jedną chwilę w uśmiech, znów się piękny
zmienia.
Lecz niektóre z kwiatów, więdną tam
powoli.
Brak im wody, brak powietrza--często dusza
boli.
Bo jak wytrzymać można, w takim wielkim
wrzasku.
Wyjść sobie na spacer, w ksieżycowym
blasku.
Porozmawiać z gwiazdą, która jasno
świeci.
Zobaczyć jak śpią, zmęczonę dzionkiem
dzieci
Lecz trzeba znów wracać, do tych
nieczystości.
do obitych ścian , pokoi pełnych dzikiej
miłośći.
Znów położyć się w tym wrzasku, swoje drzwi
zatrzasnąć.
Skupić się, zamknąć oczy --- i poprostu
zasnąć.
dla wszystkich studentów mieszkających w akademiku
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.