...aniele...
Po ogrodzie szedł Anioł
Bose białe stopy
stąpały po cierniach
Oczy traciły swą barwe
przechodząc w pustkę
a usta szeptały bezgłośnie
niezrozumiałe słowa
Każdy najmniejszy cierń
przebijał z łatwością mleczną skórę
dotykając samego jestestwa Anioła
Okrutne gałęzie wyrywały delikatne włosy
raniły obumarłe skrzydła
Krzyk duszy przerywał raz po raz głuche
milczenie
Lecz nikt go nie słyszał...
...karminowe ślady na twarzy...
to krwawe łzy
skapują na martwą ziemię
Znikając posród brudu i zła...
kiedyś znów rozświetlą mrok,dadzą życie
Czerń ukradkiem wkrada się przez koniuszki
palców
uparcie dążąc ku sercu
Wiaro...!Nadziejo...! czy obronicie ostatni
bastion serca..?
Czy odłamki wspomnień zyjące w czesluściach
umysły nie dadza Ci zginąc...Aniele...
Więc czemu idziesz...?!
Zatrzymaj się...nie stąpaj już po
cierniach...
Czy te PŁOMIENIE warte są poświęcenia?
Czy warte są Twej krwi słodkiej?
A jeśli nie dotrzesz do nich...?
Jeśli upadniesz i poranisz się
śmiertlenie... Aniele...
Umrzesz wtedy....
dla nich......
dla...
...dla ludzi...
.............Aniele......
Komentarze (1)
Zlodziejka............................................
................ wiersz nie jest Twoj