Apogeum mej rozpaczy
www.eveninger.net
I znów z myślami swymi się kryję
Czekając, aż mnie któraś zabije.
Było tak pięknie – chyba zbyt
miło,
By to uczucie tak długo żyło.
Z dnia na dzień, nagle, bez ostrzeżenia
Spłonęły wszystkie moje marzenia.
I szary popiół tylko pozostał,
Gdy jasny księżyc z sercem się rozstał.
Noc przyszła cicho, zakryła twarze,
Tak jak mgły białe kryją cmentarze,
Liście opadły z brzozy płaczącej,
Lód ścisnął resztki mej krwi gorącej.
Wciąż ludzi wielu mija mą postać,
Jakby nie mogli się ze mną rozstać.
Lecz choć się do mnie z troską zwracają,
Me uszy wcale ich nie słuchają.
Zamknięty w kloszu własnej żałości,
Nie zauważam ludzkiej litości.
I choć ktoś do mnie wyciąga ręce,
Ja już nie dotknę ich nigdy więcej.
Krocząc samotnie pośród milionów
Odbijam łzami światła neonów.
Choć wiatr mi wściekle rozwiewa włosy,
Mnie nie ukoją niesione głosy.
Szydercze lustro szczerzy zębiska
Patrząc, jak iskra w mych oczach pryska.
W ponurej twarzy nie widzę siebie
–
Jedynie zimną otchłani głębię.
Łóżka i stoły, zdjęcia, dywany,
Pomalowane na biało ściany –
Takie znajome niedawno jeszcze,
Teraz nie znane – aż czuję
dreszcze.
Nie wiem kim jestem, kim wcześniej
byłem,
Znowu jestestwo swoje zniszczyłem.
W pośmiertny całun spowita dusza
Też chyba zmarła – już się nie
rusza…
Dawne slogany w czerni żałobnej
Teraz szukają płyty nagrobnej.
Potem ją zrzucą na moją głowę,
By nie powstało już życie nowe…
To apogeum mojej rozpaczy
Swe terytorium krwią moją znaczy.
Dziś jedno słowo mózg mi rozdarło,
A to co żyło we mnie – umarło…
12 Styczeń '04 Z tomika "Epitafium dla Miłości II"
Komentarze (1)
podobne stany przechodziłem jeszcze do niedawna, na
szczęście czas wygoił rany, świat się zmienił na
lepsze, poruszający wiersz w swej treśći, to jakby
Twoja spowiedź przed sobą samym.