Bajka o Wilku
Gnałem susami przez las ośnieżony
Z moimi Braćmi Wilkami
Nad nami krakały wrony
Jak dobrze było być Razem z Wami
Byłem od lat ze swoją Waderą
Miałem z Nią szczeniąt parę
Myślałem ,że szczęścia mi nie odbiorą
Bo Stadko swoje ochronię.
Syty zdobyczy z łowów wracałem
Przy wilczym idąc stadzie
Łup do nory dźwigałem
Głodu już nie będzie.
Nagle poczułem nieznośną woń
To Psy w obozie!
I myśliwy uzbrojony w długą broń
Boże miej miłosierdzie!!!
Lecz tej nocy niestety Bóg spał
A Szczenięta leżały rozszarpane
I chociaż jak błyskawica żem gnał
Psy były nieubłagane
Usłyszałem huk wystrzału
Boże to moja Wadera!
Osunęła się w śnieg pomału
A Pies Jej ciało poniewierał
Zawyłem z bólu przeciągle
Zjeżyła mi się sierść na grzbiecie
Na widok krwi na śniegu tle
W kłach moich Pies skończył życie.
Na krzyk myśliwego sfora skoczyła
Szczerząc pyski zbrojne kłami
Lecz mała odległość do Niego już była
Czas wyrównać rachunki między nami
Strzelbą się drań osłonił
Przeładowując ją i strzelając
Lecz gardła Swojego nie obronił
Opadł na śnieg krwią z rany bluzgając
Upadłem i ja krwią brocząc z boku
Oczy zasnuwała śmiertelna mgła
Zdychałem cicho i pomaleńku
Wilcza dusza do Stada szła.
*tylko dla dorosłych *bez morału
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.