Ballada o patrolu Policji
Spacerując raz ze swoją kliką,
Pijąc browara i ciesząc się chwilką,
Spotkaliśmy patrol stołecznej Policji,
Ja od razu powiedziałem ”Panowie
wpadliśmy”,
Podchodzi do nas jeden z drugim
umundurowany,
Obydwaj bardzo grzecznie witają się z
nami:
„Dobry wieczór życzę panom,
A cóż to się takiego stało,
Że pijecie piwo w miejscu publicznym,
Zaraz mandaty wypiszemy
wszystkim”,
Znajomym zrzedła mina,
A mi włączyła się rozkmina,
Postanowiłem użyć słownej gracji,
By wybrnąć z tej sytuacji,
I tu zaczyna się ma mowa,
Gdy zaczynam składać słowa:
„Panie władzo, ja pana bardzo
proszę,
Ja dobytku w mandatach jak dotąd nie
noszę,
Sprawdźcie proszę swojej bazie danych,
Bo tu żadne nie był karany”
Jak powiedziałem tak zrobili,
Choć nie bardzo się kwapili,
A gdy dostali informacje,
Spojrzeli inaczej na sytuacje:
„Panowie, choć jesteśmy przed
Świętami,
Nie obdaruje was mandatami,
Tylko pochowajcie te browary,
A my już idziemy stary”
Tak rzekł do swego kolegi na koniec,
A każdy z nas mało w szczęściu nie
utonie,
A wniosek jest taki, aby nie pić na
mieście,
Bo możesz dostać mandat, albo skończyć w
areszcie....
:P
Komentarze (1)
Za treść plus się należy, w istocie więcej zrobi mądre
słowo niż gorąca głowa; za budowę - przeczytaj
uważnie i spokojnie, niedoróbki w kiku miejscach,
koniecznie popraw.