ballada o samotnym wędrowcu
"już wszyscy śpią" pomyślał,
"w drogę mi już czas"
łez kilka jeszcze wytarł
i ruszył w siną dal.
na niebie księżyc śpiewał
balladę o wędrowcu
gwiazd kilka sobie schował
w szarym swym prochowcu.
mijały nocne godziny
słońce wstało wreszcie
na lipach i topolach
cichutko było jeszcze.
mijały wreszcie dni
za nimi długie tygodnie
wędrowiec słuchał wiatru
co śpiewał mu pogodnie.
nastała długa zima
umikły ptasie trele
w wędrowca sercu nadal
było wielkie wesele.
był przecież wolnym człowiekiem
z gwiazdami w kieszeniach płaszcza
miał w życiu swoje cele
nim kres wędrówki nastał.
i łzami zrosił on ziemię
tę po, której stąpał
prochowiec otulił szczelnie
zmarznięte gorące serce.
i powieki mu zamknął podmuchem
wiatr ten co był przyjacielem
w krainę, do której zmierzał
żegnany gorącym pacierzem.
by znaleźć cel by do niego dążyć by wierzyć w życie by szukać szczęścia tam, gdzie go nie widzimy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.