Banały, banały.
Banały, banały,
życiowe plwociny,
tak się postarały,
że po nich brodzimy.
Po kostki nurzamy,
depczemy marzenia,
tak bardzo kochamy,
dowody niszczenia.
Obrzucamy brudem,
nie żałując kpiny.
Kochamy obłudę,
i ironi drwiny.
Radość z tego mamy,
gdy inny zapłacze,
bo przecież kochamy,
kochamy…inaczej.
Nas to nie dotyczy,
gdy rani i boli.
Bo własnej zdobyczy,
kto cierpieć pozwoli.
Banały, banały,
życiowe plwociny.
Co mogły, to dały,
my dalej w nich tkwimy.
Komentarze (2)
nie każdy depcze po banałach, kłamie i krzywdzi,
kradnie gniecie, bo innych przyszłość doskonała i
słońce w oczach stale świeci…
Wiersz pełen uczuć. Trafne metafory i iskra sarkazmu
sprawiają, że czyta się z zaciekawieniem :)