Bez dna
..tik tak - tik tak ... minuty odmierza czas ku lepszej jego części;-)
Bez dna
pisane w smutku drżą
schowane w parasolu myśli
ty mnie nie chcesz
bezpański pies rutyny
liże rany po igłach
dobijam do brzegu
tam i wokoło nikt i nic
parasol wbity w piekło
nie chcę chcieć nie chcę bólu
ruiny NAS płoną ONI są nas nie ma
to tylko albo aż - wiersz i nie tylko
wiersz
wydzieram siebie po kawałku
mżawka to nic pioruny ranią
gdy po nocy jest dzień
ciężkie powieki wpuszczą światło
inaczej na wszystko patrzę
kierat zaprzęga czas nieubłaganie
bo coś każe wstać i iść ku jutru
.... i z kolan powstaję
/ apokalipsa? - coś z niej w nim jest ale
nie całkiem../
Komentarze (5)
Wiersz skłania do przemyśleń.
Wow,apokalipsy strach się bać,trzeba
wiać,he,he...Mocny w odczuciach wiersz...Pozdrawiam
serdecznie...
apokalipsą jest nasze życie
ulotność i szarość
ciemność
zapisane w pamięci wczoraj
dzisiaj w biegu ulotne
a jutro wielka niewiadoma
Halinko - mrozisz krew w żyłach, to fakt.
Apokalipsa - w każdej kropli życia
w każdym spojrzeniu drzew
listka spadającego dotyk
i przeszywający cień
a Twoje wiersze w szczególności
nie potrafię obojętnie koło nich przejść.
Serdeczności.
dreszcz mnie przeszedł