Bezwiedny rejs
Jestem jak statek w butelce,
Składany przez wąska szyjkę
- nie wszystkie fragmenty zostały sklejone
właściwie,
nie wszystkie zostały dodane.
A potem ktoś rozbił butelkę
I wypchnął mnie na szerokie wody
A ja bez pływaków, bez steru i masztu
Powoli napełniałam się wodą.
A Ten, kto na wodną tafle
wypchnął mą skorupę
dławi się śmiechem
patrząc na me cierpienie.
Pod kadłub włożyłam koła ratunkowe
i pontony- unoszę się bezwładnie
Do brzegu nie chce dopłynąć,
ugrzęznę na mieliźnie
i już nigdy nie napełnię żagla wiatrem.
Gdyby znaleźć port, a nim szkutnika,
który naprawi mi kadłub, uzupełni braki
gdyby tylko był ktoś taki…
Żagle bym miała wielkie, piękne, pełne
wiatru
Ster pewny, burty całe, kadłub szczelny
I marzeń jakby więcej i wiary więcej w ich
spełnienie
Gdyby był ktoś taki, kto pozwoli mi
samodzielnie pływać…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.