Bilans
cienkie ostrze wbija mi się w ramię
zaciskam zęby
ale nie krzyczę
wszystko zniosę
zrobię z siebie ostrą męczennicę
tępe grube chmury zakryły dziewicze
niebo
nie ma świateł radości
tylko sztuczny zapach żarówek
miotam się między przekleństwami
chcę zdusić świat
i wycisnąć z niego całą nienawiść
a potem wyssać ją
i położyć się na łożu rozpaczy
zacisnąć powieki i wyć
jakiś nienazwany lęk mam w sobie
lęk nagłej śmierci uduszenia
przez czarne kable
które oplatają mnie jak ręcę
gdy oddaję się
mojej muzyce
to już trwa za długo
ten gwałt na duszy
przez oczy i uszy
nie ma w tym żadnych namiętności
nie potrafię czuć nawet złości
wobec wszechpełnego ciebie
odejdź duchu!
i nie strasz mnie więcej po nocach
w dolinie urojonej samotności
białymi dłońmi w czarnej szacie
przygnieciona strachem szepczę
dlaczego dlaczego
myślałam że jestem tą jedyną dla ciebie
tą ukochaną
uciekam w ciemność
uciekam od chorej żarówki
ukrywam się
a oni przychodzą
i zmuszają mnie do naświetlania duszy
kolorowe światła na ekranach
znikajcie duchy!
was nie ma
milknę... sama w pustym pokoju
drżą mi plecy
przebijam myślami szybę
rozbijam ją w strzępy nerwów
słowa krwawią na brudnym asfalcie
czuję się naga
uschnięta
umieram
a oni mnie depczą
wyrywam włosy
a oni śmieją zęby
śmieją ręce
śmieją języki
bluźnierstwami obrażam Boga
nie istniejesz
nie istniejesz Duchu
odejdź...
zostawcie mnie wszyscy!
niech zginę...
już schudłam
już się wszyscy cieszą
już otwieram stare rany
chcę się w nich zanurzyć
w tym brudzie i grzechu
już czuję niesmak w gardle
nadszedł czas mroku
ludzie umierają
umierają...
no trudno
czasy się zmieniają
bilans:
- nie ma miłości
- nie ma nadziei
- nie ma życia
- wokół mnie tylko duchy
mojej chorej podświadomości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.