Bo ja...
Gdzie dzień, a gdzie noc?
Kiedy światło, a kiedy mrok?
Rozmyte ściany wokół mnie.
W głowie wir powstaje,
Bo ja już w nic nie wierzę!
Blada twarz o szóstej nad ranem.
Dzień nadchodzi z prędkością
Spadającej gilotyny.
I oto śmierć się zbliża,
Czuję jak żywioł mój wyrywa,
Bo ja już w nic nie wierzę!
Myśli, problemy linijką mierzę.
Po schodach wchodzę i schodzę.
Nerwy mnie gonią.
Stres po piętach gryzie.
Ciarki przez ciało przelatują
Jak prąd chwilowy.
Dusza płacze łzami niewiary.
Potykam się co pięć kroków.
Idea głową wycieka jak
strumyczek górski.
Pomysł na życie się kończy,
Bo ja już w nic nie wierzę!
Bo ja nie chce! Bo nie rozumiem!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.