Bogowie Cierpienia
Nawiedziły mnie dziś trzy postacie,
Smukłe, wyniosłe, tonące w szkarłacie,
Uśmiechali się cicho z zadowolenia,
To byli oni... Bogowie cierpienia.
Pierwszy trzymał księgę opasłą,
pełną rachunków i jaskrawych liczb,
kiedy się zapełni utworzy hasło,
którego nazwa obróci byt w nic.
Drugi dzierżył berło lśniące jasno,
uśmiechem pozwalał ludom zasnąć,
stojąc jednak tam z czystym sumieniem,
roztaczał w koło głód i potępienie.
Trzeciemu w dłoni symbol zbawczy
jaśniał,
a blask był tak wielki, że wszystko
przesłaniał,
przywodził on myśli pełne pokoju i
zrozumienia,
lecz mocą swoją stapiał pragnących
zbawienia.
Czwarty trzymał lustro,
twarz swą zakrywając,
patrzyłem w nie pusto,
nic nie dostrzegając,
kazał mi go dotknąć, kiedy to zrobiłem,
czwarty, ostatni relikt cierpienia
utworzyłem.
Komentarze (1)
tytuł intrygujący:) a treść, pomimo, że taka
symboliczna, porusza bardzo głębokie tematy. udany
wiersz, moim zdaniem:)