były dni...
w czasie gdy świt maluje obraz
na wodzie zadyszanej nocą
barwa staje się coraz młodsza
i mniej się horyzonty złocą
dni które są jak wyścig chartów
gdy dysząc piana cieknie z pyska
jak w pieśniach podstarzałych bardów
mignęło szczęście potem wszystko
i tylko zegar na kościele
stoi choć miał poganiać życie
batem wielokrotności wcieleń
codziennym nienagannym biciem
w czasie gdy noc zdejmuje buty
by poczuć stopy jeszcze więcej
cicho rozsiewa puste nuty
moralna niewydolność serca
Komentarze (4)
Jestem pod wrażeniem ,metafory ,treść,wiersz więcej
niż na tak
Naprawdę dobry wiersz. A drugo zwrotka jest tak
dobitna, że czytałam z podziwem. Wiersz tak płynny, że
sam się czyta.
Trochę mi tylko nie pasuje ta dysząca piana. A poza
tym wszystko jak najbardziej ok. Chce się czytać
bardzo, bardzo :))
"Moralna niewydolnosc serca"...dla takich metafor
warto tu zagladac, chocby tylko mialo sie przeczytac
ten jeden wiersz...;)