Bywają chwile
Dla tych którzy przegrywają z własnymi skłonnościami
Zamknięty w pokoju mrok
wydłubuje spomiędzy zasłon
promienie załamane
rozpraszając
dym tłumiony w popielniczce
ściany pełnej rozważań
muchy w sidłach nie sięgają
wspomnieniami zapachu żyrandola
pod sufitem
głowa poszukuje krzesła do butów
nie pasują stopy numerem telefonu
nawiązując rozmowe kabla z szyją
powieszone życie ściska gardło
całym ciężarem
piersi tłoczą oddech
płytki zabrudzone wzrokiem rozmazują
widok oczu uśmiechniętych rano
może ktoś znajdzie
ból wojny nie może być większy
od rozpaczy co przychodzi po niej.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.