ciałokształt
nie pamiętam,
kiedy zostałeś moją drugą skórą,
każdego dnia rozwijaną
na przedramionach i udach jak kwiatowe
nuty. przeźroczysty kładłeś się
na miękkich liniach bioder
niczym niewidzialna sukienka
dopasowana do granic nieprzyzwoitości.
zsuwałeś się powoli aż do stóp cicho,
udając, że cię nie ma.
czasami wpadałeś nagle
za dekolt wieczorową porą,
a wtedy zmierzch i świt przeżywaliśmy
w jednym mrugnięciu.
teraz noc przetyka nam srebrem włosy
i wreszcie dostrzegam twoje lśnienie.
Komentarze (31)
Z przyjemnością przeczytałem.
Pozdrawiam