Cisza
Trzask!
Zdenerwowana pięść uderza o blat stołu.
Niewidzialna fala wywraca szklany wazonik,
który turla się po równinie mahoniowego
drewna
i w końcu z hukiem rozbija się na podłodze.
I słychać chlipnięcie.
Cichy płacz.
I kroki...
I tylko echo jęczy:
Trzask...
rzask...
ask...
sk...
I nagle wszystko zamiera.
Hałas ucieka przez ostrzem strzały,
która rani gorzej niż ostre słowa.
Przeszywa na wylot milczeniem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.