Coz
widzisz moja prawde
nazywasz ja klamstwem
widzisz moje łzy
nazywasz je nienawiscia
widzisz mnie
nazywasz mnie powietrzem
widzisz swiat
zamykasz oczy
szukasz szczescia
odrzucasz milosc
myslisz wiec jestes
i umierasz tak mlodo
bladzisz by znalesc
gdy znajdziesz gubisz sie
zadajesz pytania
nie otrzymujesz odpowiedzi
upadasz by sie podniesc
i lezysz stojac
twardo stapasz po gruncie
niepewne sciezki wybierasz
szukasz przyczyn i skotkow
nierozumiejac ze sam je stanowisz
pochlaniasz tysice madrych slow
mysli masz puste
glowa nie boli
pusta glowa nigdy nie boli
bol czy czujesz bol ?
powtarzasz ze umierasz
zabijasz sie by zyc
tylko po co skoro
serce i dusza sa martwe
skala proch popiol
twoj dom cieplo
kim jestes - pytanie
byles czlowiekiem
stales sie podrobka
narzedziem w rekach
kajdany juz skute
glowa porzucona gdzies
na bruku twardym
rodzi sie dzien
noc czeka
wrasta ciern
noc w dzien
jeszzcze wczoraj nie bylo dzis
dzis moze byc juz wczoraj
zawsze i nigdy jest za pozno
strata i zysk zawsze i nigdy
pustaka zawsze i wszedzie
obled pustynia pelna milosci
marnosci wiatr sypie piachem
w oczy zamkniete szeroko przepascia
pozory zachowane nic sie nie stalo
wszystko bedzie dobrze nie wazne jak
jest ?
jest- co pozostalo...
swierze rany na starych bliznach
rozwiazanie i zszywanie bez znieczulenia
bol zabijasz bolem tak
bezbolesnie da sie zyc
plynie byt w ruinach mentalnych
wznioslosci nowe imperium
wladza nienawisci gdzies w gorze
slyszysz konanie niewinni
juz zapomnieni sumiennie
spokoj gdy patrzysz na zasloniete okna
mur otacza cialo bezwzglednie
renowacja platoniczna dobiega
ciszy brzask fale wciaz powracaja
krwawe slonce gasi bol w mroku
noc otwiera swe zaspane oczy
nie widzisz tego gdy spisz
spokojnie czas odejsc
tak latwo stac sie tylko
wspomnieniem
strach niepewnosc
nastal ten czas
choc nie przeminal trwa
prosto w twarz rzuca sie
niech tak bedzie skoro
nie moze byc inaczej...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.