cukier i sól
pazurami zaparta o dywan wyszarpuje
nitki
miłość krzycząca w każym dendronie
uczucia są dla ciebie bezkształtnym
potworem
tak widzisz je we śnie... uciekasz przede
mną?
że co? Ze jak wielkie to straszy? a miałam
być darem!
jaskinię nicodczuwania od środka
zamykasz?
w mojej miłości przygotowałam ci kapiel
przecież
dodałam olejków, by otulić cię pianą...
a ty co? topisz się w niej?
Jaka jest? za pachnąca? gorąca, lepiąca?
tylko cukier i sól akceptujesz w
nadmiarze!
no teraz to rzeczywiście gorąca, bo się
spala!
i piecze... umrę razem z nią... bo nią
jestem...
oddaje ci spokój, jak jej to i mnie nie
chcesz
nie będę twoim zmęczeniem... a może jest na
mnie za wcześnie?
chcę lekiem być
a nie lękiem
Komentarze (4)
Mógł być dobry wiersz, mógł, bo za dużo w nim zaimków
i za dużo opisywań. Okroiłabym go i z najciekawszych
momentów napisała dobry wiersz.
Jestem pod wrażeniem; zarówno treści jak i wykonania.
Niebanalne metafory i porównania. Świetna puenta. Plus
+
Ciekawa forma ubrania myśli w słowa, wiele smutku..ale
pamiętaj na końcu każdej drogi powinien być usmiech :)
ciekawy protest - ja bym cie zaakceptowal jako lek
plus:)+