Czarny poemat grudniowy
O radno X ! , leżąca w grobie w wampira
postaci
Niech się w twojej umarłej głowie tysiące
myśli zagnieździ i skołowaci
Znak w mózgu powstanie i błyskiem
zaświeci
A z tego śniegi spadną gęsto w postaci
zamieci
Bieluchny puch lekko pole mgłą pierzyny
okryje
A twój kurhan upiększy i ciepłym splotem
gwiazdek powije
Będzie się to wszystko działo w posępna
grudniową noc
I wtedy twój trup pokaże swą ponadziemską
i potężną moc
Stado kruków i gawronów czarnych z
okolicznych lasów się zleci
A popłoch i zamieszanie koło twojego grobu
wielkie się wznieci
Wilkołaki i barany z wełnistym upierzeniem
i kręconymi rogami
Zaczną rozkopywać twojej mogiły ziemie
racicami i nogami
Czarne ptaszyska będą stukać w twoją trumnę
dziobami ogromnymi
A ty rozgarniesz ziemie palcami z
paznokciami szponistymi
Wstaniesz ogromna ze śmiertelnej mary i
wstrząśniesz z pleców glinę
Przeklniesz niebiosa bo z twojego życia
zrobiły parodię i kpinę
Belzebub I ku tobie przyjedzie z
przyjaźnią
A ty przyjmiesz go z pokora i korną
bojaźnią
Wąs sumiasty podkręci, czerwonym okiem
filuternie ku tobie skinie
A w twoim sercu wszelka złość i niepokój
zaraz zginie
Poczujesz wspaniałość miłosną i duchową z
tym przystojnym czortem
I jego osoba będzie dla ciebie cichą
przystanią, oaza i spokojnym portem
Diablisko wyciagło stare sterane miotlisko
zza pazuchy
I wręczą ci to trofeum wszystkie z
otchłani ciemnej duchy
Czort zatoczy koło czarnym płaszczem,
złotym kopytem stuknie
I z czeluści piekieł głos na cała okolicę
huknie
Tobie wyrosną na plecach skrzydła
błoniaste
I wtedy ujmiesz sztylisko miotły w swe
dłonie szponiaste i kanciaste
Siądniesz wygodnie, zapuściisz motorek
Bo nawet diabły maja swój nowoczesny
umysł i sprytny honorek
Rozpuścisz włos siwiejący n wietrze
potężnym
I stężysz wszystkie siły w wysiłku
mosiężnym
Skierujesz swój lot w stronę parkowej
góry
Gdzie będzie obradować sabat wszystkiej
czarowniczej córy
Na kopcu wielkim zbiorą się kierowniczki
szkół , wychowawczynie i ordynatorzy
szpitalni
Oraz wszyscy inni ludzie co maja defekt
moralny
Zobaczywszy cię o północnej godzinie
rozpoczną się piski i wołania
A będą to oklaski i radno X w tym stylu
witania
A wtedy będziesz te wszystkie indywidua
oblatywała
I gromkim donośnym głosem całe towarzystwo
opierdywała
Grzmoty będą lecieć z pochmurnego nieba
A wszystkie czarownice i potwory na górze
będą krzyczeć tak trzeba
Zatańczysz błędne koło na miotle i
wylądujesz w środku a towarzystwo
zgromadzone krzyknie do ciebie ty nasz
miły kotku
Przyjdź do nas na rozmowy i dyshawory
Będziesz z nami tu czynić wesołości i
zaszczytne honory
Wylądujesz w środku tych indywiduów
szalonych
I wygłosisz przemowy składające się ze
słów pomylonych
Seksu potrzebujemy, seksu, tak nam bardzo
tego trzeba
A nikt z żyjących nam tego nie da
Ja sama za seksem jak pies za
kiełbasą
Innego życia nie chcę, niech inni nacieszą
się miłością taka waszą
I zgromadzone czarownice będą krzyczały
seksu, z seksu są dzieci
I tak pożar o północy na górze parkowej
się wznieci
Nie chcemy dziatwy , nienawidzimy miłości
krzyczały potwory
A wtedy w parku z ziemi zrobiły się
czarne otwory
I wyszły diabły i biesy różne czarne od
ognia i smoły
Zaczęły kręcić się i tańcować jak w ulu
pszczoły
Porwały w wir szalony zgromadzone tam
indywidua
A takie były przystojne ,że każda z
czarownic z miłości do nich się truła
Herszt główny tego towarzystwa ordynator
siwy
Opowiedział wszystkim że będą się tu
działy horrory i dziwy
Pan ten rozebrał się do nago i latał
wymachując ptaszkiem małym
I płakał zamknąłem się w tym w życiu
całym
A czarownice bardzo się śmiały i
dziwowały
Że takiego za męża nawet one by nie
chciały
Pierwszą osobistością był na tym gaju
straconym
Ale niestety z powodu swej ułomności był w
życiu doczesnym zgubionym
I wszystkie szpetne kobiety rozdziały się
ze swych szat kolorowych
Wrzeszcząc , że nigdy już nie wrócą do
pieleszy domowych
A czorty i diabły ich akuratnie
obskoczyły
I seks i różne sprośne rzeczy z nimi
czyniły
A mróz był kilkustopniowy i ta straszną
miłością się rozgrzewały
I wiatry im różne melodie z zaświatów
nawiewały
Zaczęły śpiewać pieśń piekielną smętną i
słodkawą
A skarżyć się że z życia mają powieść
nieciekawą
Archanioł jasny z nieba tę sodomę
zobaczył
I bogu w niebiosach w rozmowie o tę
sprawę zahaczył
Pan bóg rozgniewał się sążniście i
srogo
I zapowiedział że te czorty zapłacą za
wszystkie s woje sprawki drogo
Spuścił z obłoków mróz sążnisty 25
stopniowy
I diabły musiały zerwać ze sobą
wszystkie umowy
Rozbiegły się gołe przerażone do
domów
Nie mówiąc co robiły w parku nikomu
Archanioł Gabriel kopnął w odwłok
zwisający siwego ordynatora
A ten krzyknął czego masz mnie za
potwora
Ja człowiek dobry poczciwy starający się o
dom i rodzinę
A wysłannik niebieski odpowiedział mu
człowiecze ty masz w sobie gadzinę
Nie odstawiaj wariata i nie pajacuj
sromotnie
Bo nikt twoich grzechów nie zinterpretuje
odwrotnie
Ordynator siwy spuścił w dół głowinę i
powlókł się ze smutkiem do mieszkania
rozpatrując swą winę
A myślach szykował sznur długawy
konopny
Rozpatrują cały ciąg swojego życia
zbrodniczy i sromotny
Przyjdzie skończyć przez ten seks jak
zdrajca, zboczeniec wykrzykiwał
A diabeł podszeptywał mu swe myśli i
pragnienia odgadywał
Radna X po skończonym balu siadła na swój
miotlasty motorek
I poleciała pod las gdzie mieścił się jej
grobiasty dworek
Z szelestem błoniastych skrzydeł z
powrotem na mogile usiadła
Palcami rozgrzebała ziemię i tak swój
żywot odgadła
Potem położyła się w trumnie srogo
utrudzona
Mówiąc jestem już tym wszystkim
dokumentnie zmęczona
Wiatr nawiał zgridziała ziemię i usypał
kurhan wielki
A z nieba poleciały na grób śniegu
kropelki
I tak radna x snem kamiennym spała
I wszystkie dwa tysiąclecia tak straszliwie
przetrwała
Komentarze (1)
Oj to długa rozprawa na Radną X-ale ona i tam była
bezradna a czarty i biesy i ta cała czarownic zgraja
robiła sobie i z ordynatora jaja!Pozdrawiam!