Czuję, płaczę, cierpię, wołam!
Zapach, który ciągle za mną podąża.
Myśli wokół niego skupione.
Po nieprzespanej nocy oczy podkrążone,
serce jednak dalej nie zalepione.
Łzy same na poduszkę lecą,
bo to nie ja jedna płaczę,
to tylko moje oczy,
odzwierciedleniem są Jego duszy.
Czy Jego nieszczęście boli tylko mnie?
Czemu, choć zabrakło uczucia?
W serce sama siebie ranię,
bo brak mi jednego przeczucia.
Choć przytulisz, to nie tak.
Może pocieszysz, jak zawsze.
Ale przyjażń jest wtedy jak ten mak,
zagubiony podczas kolejnej suszy.
Tak jak mak się nie zasuszy,
przeminie jak więkoszść.
Tak Ty mnie nie usłyszysz
jak wołam o przeklętą miłość!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.