Dama obudzona nad ranem.
Dama urodzona nad ranem
A jej usta to czysta rozpusta.
A może to Ty…
Ową damą byłaś
I mi drogę do nikąd pokazałaś.
Może to Ty…
Ową damą byłaś
I mnie tak bardzo namiętnie
W swe cudne ramiona otuliłaś.
Sam nie wiem,
Co o Tobie… myśleć
Już byłem gotów myśleć,
Że jesteś niczym kamień tępy!!!
Powiedz mi tak szczerze,
Czy mam w sobie
Budzić wszelkie sentymenty
Wobec Ciebie,
Czy mam ułożyć jakiś sonet
I kochać skrycie
Tak bardzo namiętnie.
Przecież Ty… wiesz,
Że przyciągasz mnie
Niczym magnez.
Dama obudzona nad ranem
Nie wie,
Co jeszcze nie dawno robiła
Z pewnym panem.
A tanie szczęście
Otrzymane z miejsca
Było trwała
Jak gorący koc
W piecu…
Dama obudzona nad ranem
Była niczym oda.
Słońce na Niebie się zapala
I rozkleja
Tych dwoje namiętnych kochanków
Aż do czasu,
Gdy przyjdzie kolejny sen.
Dama obudzona nad ranem
Okazuje urocze zaniepokojenie
A wybrzmiałą w jej uszach kołysanka
Wydaje jej się
Jakby to była kolejna fatamorgana.
Wydaje jej się,
Że znów zaszumiał wiatr
A róża,
Która jest jej wciśnięta w pochwa…
To tylko jej wyczyn
Z erotycznych marzeń wykluty.
I nie dowierza,
Że w nocy była niczym Anioł erotyki
I ssała długiego patyka aż dwa razy!!!
Dama obudzona nad ranem
Przez deszcz pocałunków
Wciąż namiętnego kochanka
Sprawia, że zatapia się
W krainie niewyżytych marzeń.
Teraz owa dama odchodzi
I twierdzi,
Że nie może nic obiecać
Na tą kolejną
Już powoli nadchodzącą noc.
Zupełnie tak jakby ją obeszła
Bezsilna niemoc.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.