Deszcz
Padał deszcz...
i szparą się na strych przedostał
i bił kroplami po sznureczkach -
po tych jedwabnych warstw niteczkach,
jakby to była rzecz tak prosta.
Było cicho...
bo tu na strychu zawsze cicho,
tylko te krople wciąż spadały
na świeże pranie jak złe licho
i tłuste plamy zostawiały...
Wyszło słońce...
i wkrótce wyschnie świeże pranie,
lecz nie ucieszy gospodyni...
bo deszcz zbyt wiele zła uczynił;
oj, sporo po nim plam zostanie!
Gliwice 26.09.2007 r.
Komentarze (17)
Piękne dzięki także za wszystkie komentarze rymowane.
Z podobaniem :) B.G.
Ślicznie dziękuję za miłe odwiedziny, Wando.
Spokojnego dnia :) B.G.
Poetycko ujęty problem codzienności :)
Łukaszu, Krzysztofie - serdeczne dzięki za wizytę.
Pozdrawiam cieplutko :) B.G.
Refleksja, dziura w dachu, facet w strachu biegnie
kupić kit w tartaku.
Pozdrawiam.
;)
Ciekawy przyrodniczy wiersz.
Pozdrawiam Państwa bardzo serdecznie i pięknie
dziękuję za miłe odwiedziny i komentarze :) B.G.
Pamiętam u dziadków na wsi jak strych był najlepszym
miejscem zakazanych wycieczek :) akurat prania nikt
tam nie rozwieszał, wchodziło się po wysokiej
drabinie.
nie mam zdania
w temacie prania,
ale lubię liryki
pani Bereniki.
ślę deszczowe uśmiechy :):_)
Może przyjdzie dekarz i dach naprawi i już nie będzie
plamiastej sprawy... Pozdrawiam serdecznie :)
Serdecznie witam! przeczytałam z ogromną
przyjemnością! Pozdrowienia:)
Ja pytam się, gdzie był gospodarz?
Czemu on dachu nie naprawił,
kawałka papy tam nie wstawił?
Pranie z plamami? Toż to szkoda...
Interesujący wiersz Bronisławo. :)
Pozdrawiam serdecznie.
Klimat chwili aż kwili
(ja deszczyk spadłem prosto z nieba
nie chciałem krzywdy czynić nikomu
wszyscy wołali - deszczu potrzeba
to i zajrzałem do waszego domu
a że dach dziurawy - czyż to moja wina
że po brudnej dachówce musiałem się toczyć
wybacz GOSPODYNI nie chciałem wypranego zmoczyć)
Razem czy osobno czytane, nie istotne. Słowa oddają
ducha tematu.
Tak to jest teraz, niestety.