Dłonie...
Chwile cierpienia
Chwile goryczy
Chwile krzyku, smutku, płaczu...
Cii..
Cicho, to już koniec...
Ktoś mnie budzi
Słońce nad nim mnie oślepia
Podaje mi dłoń..
Wnet spostrzegam, że dłoni są tysiące
Tysiące rąk, które osobno bym chwyciła..
Przez grzeczność, z przyzwoitości..
Pozwoliłabym sobie pomóc
Jak dawniej
Oddałabym łzy smutku spadające powoli w te
dłonie
Twierdząc, że to dobro..
Jednak, czy dłonie, w które płaczemy nic
nie znaczą..
Czy gdy odchodzą, nie płaczemy po nich
dwukrotnie?
I tak kolejne..
Każda i każda?
Czy warto?
Oddajesz łzy, zapominasz o problemach
Zakochujesz się, a dłonie odchodzą..
Odwracasz twarz,
Znów płaczesz, budzisz się
Spostrzegasz kolejne tysiąc rąk..
Po ilu razach zrezygnujesz z oddawania
uczuć w te dłonie..
Być może warto czekać, ąz te tysiąc rąk
odejdzie,
Aby nie ominąć Tych jednych dłoni,
Które będą czekały zawsze..
Aż do naszej śmierci..
Ja czekam, dłoni widzieć nie chcę..
Czekam, bo gdzie mam się śpieszyć,
Bo po co mi pierwsze lepsze dłonie..
Komentarze (2)
dobry pomysł pokazania problemu kontaktów
międzyludzkich na 'bazie"(fuj jakie brzydkie słowo)
dłoni, bo w dotyku dloni tak wiele sie zawiera....
podobaq mi się
Ładny wiersz, trzeba się w niego mocno wczytać by
zrozumnieć treść. Masz racje, nie warto oddawać się w
każde dłonie.. lecz kiedy rozpoznać że to są te dłonie
na które tak długo czekamy.?