Do nikąd
te same szare ulice,
obiekty masowej hipnozy
w ułudzie szczęścia
nieświadomi
nieświadomi
w kołach własnej rutyny,
w drodze do nikąd
za ścianą własnych powiek
nie widzą
nie widzą
dzieci na pętlach rodziców
wieszane od dnia narodzin
w ramionach matki i ojca
bardzo powoli
spragnione letniego deszczu
noszą wasze kajdany
parę leży koło was
nie wytrzymały
parę wolnych umysłów
w papierowych łódkach
błądzących po morzach
bez jutra
bez jutra
zasnę tutaj na chwilę
w innym świecie zanurzę
i mam nadzieje ze nigdy
tutaj się już
nie obudzę
Komentarze (1)
Imponujący wiersz.
Rzadka i ciekawa fabuła,tematyka.
Ale puenta mnie rozczarowała,chociaż myślę,że to nie
ona ma tak wielkie znaczenie.
Jednak ten ,,umysł''.
Pozdrawiam